Lagos-Niebezpieczna Nigeria-inne spojrzenie.
Blog. Popularny obecnie sposób na zaistnienie w sieci czy też podzielenie się np. swoim doświadczeniem lub pasją. Piszą moi znajomi i żona więc postanowiłem napisać i ja.
Lubię podróże, to moja (i żony) pasja, hobby i sposób by życ i się cieszyć życiem. Mieszkamy w Szkocji.
Nie wszyscy mogą podróżowac na krańce świata ale mogą przeczytać o tym w necie lub książce, z tąd moj pomysł na blog-chociaż głównie dla rodziny w Polsce by mogli zobaczyć gdzie nas nosi.
Opiszę moją ostatnią podróż do Lagos w Nigerii.
Razem z żoną (nigeryjka) polecieliśmy pod koniec września tego roku na 11dni do Lagos do rodziny i oczywiście pozwiedzać. Do Nigerii potrzebowalismy 3y różne szczepienia (płatne) a ja wizę (co ciekawe nie tak łatwo ją dostać wiele wniosków zostaje odrzuconych) płatna około 250 funtów więc Nigeria się ceni bo do pl wiza okolo 50 funtów.
Nie będę śię rozpisywał w szczegółach i statystykach o Nigerii, to można sprawdzić w necie. Krótko-Lagos-największe miasto Afryki. Zderzenie biedy i bogactwa, ktore moze zdziwić europejczyków/przyjezdnych. Ponieważ rodzina mojej żony chętnie nas oprowadzała zobaczyłem całkiem sporo prawdziwej Nigerii od ,,srodka'' no i kulturę tamtejszych ludzi.
Już na lotnisku (lot 7godz. z Amsterdamu) 2/3 godz. oczekiwania w kotłowni (wilgotność i gorąco nie do zniesienia na stojaka w kolejce). Powolność celników wyjątkowa maja czas na pogaduszki, nawet z nami musieli pogadac bo ciekawiło ich skąd jestem itp. Toaleta na lotnisku niestety nie do użytku-nikt niesprząta chyba. Jak po wszystkich przebojach w końcu dostaliśmy bagaże tuż przy wyjściu następni celnicy i oczekiwanie łapówki. W końcu korupcja jest tam na każdym kroku. Na szczęście moja jakoś ich zagadała i przeszliśmy.
Biały człowiek tam to od razu 3-y razy wyższe ceny i zaczepki do znudzenia, ale jednocześnie traktowanie tak jak jakiegoś Pana-Lorda i oczekiwanie na łapówkę:). Biały więc trzeba doic z kasy, bo bogaty. W tym akurat przypadku to prawda biednych białych tam niema. Zresztą wogóle niewielu ich tam jest. Już w hotelu (zawioził nas jej wójek) odetchneliśmy. 10 godz, samej podróży ze Szkocji i kilka na odprawie w Lagos dało nam w kość.
Hotel wzieliśmy na Victoria Island (wyspa), nie podam ich nazwy bo niechcę im robić reklamy. Łatwo znależć ich bo to jedyny z restauracją na dachu.
Hotel o dobrym standardzie ale śniadanie 12 funtów od osoby a obiad jedno danie z drinkiem dla dwojga 32 funty więc nietanio. W centrum na wyspie, (na ladzie taniej ale trzeba uwazac) najtaniej co znalezliśmy 150 funtów za noc bez wyżywienia. Płacisz za bezpieczeństwo (ochrona i centrum miasta) można taniej ale tu banki za dnia okradają więc niejest bezpiecznie dla białych i turystów-porwania sa wszedzie. Jeden z powodów dla których niemogliśmy spac u jej/naszej rodziny bo naraziłoby to ich na włamanie, co najmniej! Inna sprawa że tam rodziny są wielkie i tu mam na myśli naprawdę wielkie ( jej siostra-wesele na ponad 1 tys. osob). W tamtych klimatach z zaproszonymi przychodzą też niezaproszeni-impreza i to normalne, w przypadku wesela jej siostry byli zatrudnieni uzbrojeni ochroniarze by nieproszonych gosci odsylac.. W centrum na bezpieczeństwo nie można narzekać-pełno policji z kałachami (ale ponoc gdy robi si strzelanina nawet oni uciekaja).
I tu opiszę pewne zdarzenie. W niedzielę z rana bo przed 7mą jest tam jeszcze ciemno, pojechaliśmy do jej rodziny. Wcześnie rano bo okolo 6tej by niezwracac uwagi wśród ich sąsiadów. Jej rodzina mieszka na obrzeżach pomiedzy centrum i peryferiami. Ciemno- bo jak pisalem nieoświetlone ulice lub brak prądu lub jedno i drugie. Kierowcę mieliśmy z polecenia-warto mieć kogoś poleconego inaczej sprzeda informacje o was lokalnym bandytom. Jechaliśmy juz okolo 45min. i kierowca postanowił wraz z moją żoną ze pojedziemy skrótem. Skręcamy w jakąs ulicę i stop. Brama zamknięta w połowie ulicy. No nic zawracamy. Nigeria się rozbudowuje i nawet moja straciła poczucie orientacji. Więcej domów i przebudowywane. Wyjechaliśmy z tej uliczki i objeżdżamy. Nagle trzech policjantów na czarno z kałachami nas zatrzymuje i po krótkiej rozmowie okazalo się że-oczywiście oplata/łapówka. Niewiele tego bylo ale albo zapłacisz albo zawracaj a jak uciekasz to strzelają bez ostrzeżenia, nie jak w europie. Brutalność wojska i policji jest tu znana i nikt z nimi nie dyskutuje. Zapłaciliśmy i pojechaliśmy już bez przeszkód na miejsce. I tu nastepna historia.
Już u nich w domu jej mama a moja teściowa mówi okolo 8mej rano- ide do kościoła wróce o 12tej. Tak sześć godz. w kościele! Nie pierdzenie w ławke ale tańce i śpiewy. Bardziej religijni niz u nas.
W prezencie od teściowej dostałem Biblie:)
To nie Europa i centrum tam to:
Klimat tropikalny po cześci lasów deszczowych i atlantyku (bardzo ciepła woda). Ogólnie są dwa sezony -suchy i dzeszczowy. My trafilismy na końcówke sezonu deszczowego więc słońce tak niepaliło (28 st.C i jak w saunie) bo było pochmurno często i kilka razy spadł deszcz.
Chodników niewiele (w centrum trochę) lub zastawione autami. Wszyscy jeżdżą na maxa i niebezpiecznie bo bez zasad. Wielokrotnie byliśmy prawie/albo stuknieci przez innych piratów-a właśćiwie typowych użytkowników tamtejszego ruchu. Wszedzie z wielu powodów wszyscy trąbią klaksonami (żeby ostrzegac, zeby zwrócić uwagę przechodniów trąbią taksówki, w korkach trąbią na wszystko, przy wymijaniu też trąbią)-tak więc jest zgiełk.W korkach zaczyna sie biznes, sprzedawanie zimniej wody za trzykrotność ceny spoconym i spragnionym kierowcom w 2-3 godzinnym korku. Chaos na drogach jak w azji ale jak to opisywał Cejrowski o ameryce południowej w tym chaosie jakaś płynność i charmonia.
Niestety fotografowanie i filmowanie niejest łatwe z tego względu że ludzie się bużą i niechcą być fotografowani itp. ewentualnie żadaja pieniędzy.
Powyżej kolejka tankowców/kontenerowców do portu w Lagos.10-te największe złoża ropy swiata.
W centrum zresztą jakoś jeszcze to bylo ( zdjęcia z wyspy) na lądzie już gożej, raj dla sprzedawców.
Zakupy robiliśmy w Spar bo mieli, Piwo w przeliczeniu z Naira; ich waluty 1.50zl więc taniocha bo w restauracji £6 a więc okolo 35zl. Zaopatrzyłem się w różne ich wynalazki:
Na ulicy za 800 naira można było się wyżywic przez cały dzień czyli za okolo 3 funty, najbardziej posmakowała mi Suya czyli wołowina cieńko krojona i grilowana a następnie obtaczana w przyprawach. Orginalna w Nigerii jest robiona przez Hausa -jedno z odłamów plemiennych bo jest ich tam wiele ale to inna historia. Przyprawy niestety nie kupicie orginalnej, bo niezdradzają sekretu ale są podróbki na rynku bo mniej więcej wiadomo jakie przyprawy zawiera ich patent. Niestety na ulicy to i brak chigieny więc trzeba uważać ale smakuje lepiej z ulicy za 3 funty niz za 13 funtów w restauracji.
W prawym gornym rogu widać jak nam klient zawija mięso w gazetę na ulicy na naszych nocnych zakupach.
Ludzie siedzą dopóki inni kupują po ciemku, oni czarni więc niewiele widać i dla europejczyka dziwnie to wygląda. Mają tam duże problemy z dostawami prądu. Wszyscy którzy mogą oprócz kilmy mają generatory bo potrafią prąd wyłanczać po kilka razy dziennie jak u nas za komuny.
W Nigerii jedzą na ostro ale nie miałem problemów bo sam ostre jem w dużych ilosciach.
Taksówki i zakupy musiała moja zamawiać bo jak widzieli mnie to cena skakała trzykrotnie.
Kino w centum, bo byłem kosztuje 6 funtów, na lądzie juz taniej 3-4 funty. Paliwo w przeliczeniu 1.5zl za litr. Aut mają po kilka bo nieplacą za nie podatków drogowych itp. Ludzie mili ale trzeba uważac i nieświecić bogactwem a na boczne uliczki sie niepchać. Turystom po zmierzchu czyli około 7mej wieczorem (rownik) odradzam włuczyć się nawet po centrum.
A poza centrum; biedniej:
Afryka kocha plastik (nieradzą sobie z jego odpadami) i telewizję. Każdy ma tu tv kolorowe od lat 70tych i satelity, kiedy oni oglądali na kolorowych tv filmy z ameryki i jeżdzili toyotami i mercedesami (widziałem zdjecia jej rodziny-kolorowe z tamtych lat, moda jak u nas na szerokie spodnie itp), u nas leciał teatr tv na dwóch programach w czarnobialym telewizorze a jezdziliśmy fiacikami i syrenkami-dziwny jest ten świat:)
Dużo muzułmanów ale w połódniowej Nigerii przeważają chrześcijanie. Świniny-miesa niekupicie bo nikt tam tego nie je. Ziemniaków jak nasze też nie ma. Wołowina (widziałem woły z 2wu metrowymi rogami a są ponoć większe) oraz baranina i ryby to tam podstawa oraz kurczaki, ale bardziej jak nasze wiejskie kury, mieso ciemniejsze i twardsze niz nasze mięciutkie kurczaczki. Ryż i słodkie ziemniaki, inne niż te nasze w supermarketach oraz popularna yum yum (dla mnie za sucha) cos jak ziemniak tylko wielkie jak duże cukinie. Małe dzieci dostają do ręki kość z obiadu i gryzą godzinę albo dłuzej-zamiast słodyczy lub paprykę chilli. Co ciekawe w Nigerii nie ma Macdonalda.
Przysmakiem w Nigerii jest kozina, którą kupuje się żywą i zabija w domu/ogrodzie, jak u nas świnię. Kozina mi nieposmakowała.
Na bazarze (zabrakło mi czasu na dostanie się na drugi koniec miasta, zresztą też bardziej niebezpiecznie -kieszonkowcy itp.- bo miasto duże i na taką wyprawę schodzi cały dzień) można kupić dużo dziwnych rzeczy i żywności jak ślimaki giganty afrykańskie. Większe niż litrowy słoik, ponoć nie można ich oderwać np. od ściany gdy na niej pełzają, są też chętnie zjadane z grila, podobno drogie.
Żeby zobaczyć także coś poza miastem wybrałem się do Abeokouta Ogun State ( jakieś 100 km od Lagos) gdzie znajduje się Olumo Rock. Ma długo historię ja jej opisywać niebedę. W skrucie -pod wielkim kamieniem żyją od pokoleń (może 7 generacji) ludzie, którzy kiedys zbiegli tam chroniąc się przed wojną. Tak żyją tam do dziś. Jedna z babek ma ponoc 131 lat. Jest tam też drzewo do którego sie modlą i je wielbią miejscowi ludzie. Warto zobaczyć jako turystyczne miejsce bo takich jest niewiele w Nigerii.
Lubię podróże, to moja (i żony) pasja, hobby i sposób by życ i się cieszyć życiem. Mieszkamy w Szkocji.
Nie wszyscy mogą podróżowac na krańce świata ale mogą przeczytać o tym w necie lub książce, z tąd moj pomysł na blog-chociaż głównie dla rodziny w Polsce by mogli zobaczyć gdzie nas nosi.
Opiszę moją ostatnią podróż do Lagos w Nigerii.
Razem z żoną (nigeryjka) polecieliśmy pod koniec września tego roku na 11dni do Lagos do rodziny i oczywiście pozwiedzać. Do Nigerii potrzebowalismy 3y różne szczepienia (płatne) a ja wizę (co ciekawe nie tak łatwo ją dostać wiele wniosków zostaje odrzuconych) płatna około 250 funtów więc Nigeria się ceni bo do pl wiza okolo 50 funtów.
Nie będę śię rozpisywał w szczegółach i statystykach o Nigerii, to można sprawdzić w necie. Krótko-Lagos-największe miasto Afryki. Zderzenie biedy i bogactwa, ktore moze zdziwić europejczyków/przyjezdnych. Ponieważ rodzina mojej żony chętnie nas oprowadzała zobaczyłem całkiem sporo prawdziwej Nigerii od ,,srodka'' no i kulturę tamtejszych ludzi.
Już na lotnisku (lot 7godz. z Amsterdamu) 2/3 godz. oczekiwania w kotłowni (wilgotność i gorąco nie do zniesienia na stojaka w kolejce). Powolność celników wyjątkowa maja czas na pogaduszki, nawet z nami musieli pogadac bo ciekawiło ich skąd jestem itp. Toaleta na lotnisku niestety nie do użytku-nikt niesprząta chyba. Jak po wszystkich przebojach w końcu dostaliśmy bagaże tuż przy wyjściu następni celnicy i oczekiwanie łapówki. W końcu korupcja jest tam na każdym kroku. Na szczęście moja jakoś ich zagadała i przeszliśmy.
Biały człowiek tam to od razu 3-y razy wyższe ceny i zaczepki do znudzenia, ale jednocześnie traktowanie tak jak jakiegoś Pana-Lorda i oczekiwanie na łapówkę:). Biały więc trzeba doic z kasy, bo bogaty. W tym akurat przypadku to prawda biednych białych tam niema. Zresztą wogóle niewielu ich tam jest. Już w hotelu (zawioził nas jej wójek) odetchneliśmy. 10 godz, samej podróży ze Szkocji i kilka na odprawie w Lagos dało nam w kość.
Hotel wzieliśmy na Victoria Island (wyspa), nie podam ich nazwy bo niechcę im robić reklamy. Łatwo znależć ich bo to jedyny z restauracją na dachu.
Hotel o dobrym standardzie ale śniadanie 12 funtów od osoby a obiad jedno danie z drinkiem dla dwojga 32 funty więc nietanio. W centrum na wyspie, (na ladzie taniej ale trzeba uwazac) najtaniej co znalezliśmy 150 funtów za noc bez wyżywienia. Płacisz za bezpieczeństwo (ochrona i centrum miasta) można taniej ale tu banki za dnia okradają więc niejest bezpiecznie dla białych i turystów-porwania sa wszedzie. Jeden z powodów dla których niemogliśmy spac u jej/naszej rodziny bo naraziłoby to ich na włamanie, co najmniej! Inna sprawa że tam rodziny są wielkie i tu mam na myśli naprawdę wielkie ( jej siostra-wesele na ponad 1 tys. osob). W tamtych klimatach z zaproszonymi przychodzą też niezaproszeni-impreza i to normalne, w przypadku wesela jej siostry byli zatrudnieni uzbrojeni ochroniarze by nieproszonych gosci odsylac.. W centrum na bezpieczeństwo nie można narzekać-pełno policji z kałachami (ale ponoc gdy robi si strzelanina nawet oni uciekaja).
I tu opiszę pewne zdarzenie. W niedzielę z rana bo przed 7mą jest tam jeszcze ciemno, pojechaliśmy do jej rodziny. Wcześnie rano bo okolo 6tej by niezwracac uwagi wśród ich sąsiadów. Jej rodzina mieszka na obrzeżach pomiedzy centrum i peryferiami. Ciemno- bo jak pisalem nieoświetlone ulice lub brak prądu lub jedno i drugie. Kierowcę mieliśmy z polecenia-warto mieć kogoś poleconego inaczej sprzeda informacje o was lokalnym bandytom. Jechaliśmy juz okolo 45min. i kierowca postanowił wraz z moją żoną ze pojedziemy skrótem. Skręcamy w jakąs ulicę i stop. Brama zamknięta w połowie ulicy. No nic zawracamy. Nigeria się rozbudowuje i nawet moja straciła poczucie orientacji. Więcej domów i przebudowywane. Wyjechaliśmy z tej uliczki i objeżdżamy. Nagle trzech policjantów na czarno z kałachami nas zatrzymuje i po krótkiej rozmowie okazalo się że-oczywiście oplata/łapówka. Niewiele tego bylo ale albo zapłacisz albo zawracaj a jak uciekasz to strzelają bez ostrzeżenia, nie jak w europie. Brutalność wojska i policji jest tu znana i nikt z nimi nie dyskutuje. Zapłaciliśmy i pojechaliśmy już bez przeszkód na miejsce. I tu nastepna historia.
Już u nich w domu jej mama a moja teściowa mówi okolo 8mej rano- ide do kościoła wróce o 12tej. Tak sześć godz. w kościele! Nie pierdzenie w ławke ale tańce i śpiewy. Bardziej religijni niz u nas.
W prezencie od teściowej dostałem Biblie:)
To nie Europa i centrum tam to:
Galeria handlowa. Przed wejściem skanują jak na lotniskach bo się boją zamachów.
Chodników niewiele (w centrum trochę) lub zastawione autami. Wszyscy jeżdżą na maxa i niebezpiecznie bo bez zasad. Wielokrotnie byliśmy prawie/albo stuknieci przez innych piratów-a właśćiwie typowych użytkowników tamtejszego ruchu. Wszedzie z wielu powodów wszyscy trąbią klaksonami (żeby ostrzegac, zeby zwrócić uwagę przechodniów trąbią taksówki, w korkach trąbią na wszystko, przy wymijaniu też trąbią)-tak więc jest zgiełk.W korkach zaczyna sie biznes, sprzedawanie zimniej wody za trzykrotność ceny spoconym i spragnionym kierowcom w 2-3 godzinnym korku. Chaos na drogach jak w azji ale jak to opisywał Cejrowski o ameryce południowej w tym chaosie jakaś płynność i charmonia.
Niestety fotografowanie i filmowanie niejest łatwe z tego względu że ludzie się bużą i niechcą być fotografowani itp. ewentualnie żadaja pieniędzy.
Tak legalnie jeżdzi się tam taksówką, prawdopodobnie też taniej.
Powyżej kolejka tankowców/kontenerowców do portu w Lagos.10-te największe złoża ropy swiata.
Taxówka
Zakupy robiliśmy w Spar bo mieli, Piwo w przeliczeniu z Naira; ich waluty 1.50zl więc taniocha bo w restauracji £6 a więc okolo 35zl. Zaopatrzyłem się w różne ich wynalazki:
Gulder piwo nigeryjskie.
Zifort to plantine -odmiana bananów z których robią czipsy na ostro.
Na ulicy za 800 naira można było się wyżywic przez cały dzień czyli za okolo 3 funty, najbardziej posmakowała mi Suya czyli wołowina cieńko krojona i grilowana a następnie obtaczana w przyprawach. Orginalna w Nigerii jest robiona przez Hausa -jedno z odłamów plemiennych bo jest ich tam wiele ale to inna historia. Przyprawy niestety nie kupicie orginalnej, bo niezdradzają sekretu ale są podróbki na rynku bo mniej więcej wiadomo jakie przyprawy zawiera ich patent. Niestety na ulicy to i brak chigieny więc trzeba uważać ale smakuje lepiej z ulicy za 3 funty niz za 13 funtów w restauracji.
W prawym gornym rogu widać jak nam klient zawija mięso w gazetę na ulicy na naszych nocnych zakupach.
Ludzie siedzą dopóki inni kupują po ciemku, oni czarni więc niewiele widać i dla europejczyka dziwnie to wygląda. Mają tam duże problemy z dostawami prądu. Wszyscy którzy mogą oprócz kilmy mają generatory bo potrafią prąd wyłanczać po kilka razy dziennie jak u nas za komuny.
W Nigerii jedzą na ostro ale nie miałem problemów bo sam ostre jem w dużych ilosciach.
Taksówki i zakupy musiała moja zamawiać bo jak widzieli mnie to cena skakała trzykrotnie.
Kino w centum, bo byłem kosztuje 6 funtów, na lądzie juz taniej 3-4 funty. Paliwo w przeliczeniu 1.5zl za litr. Aut mają po kilka bo nieplacą za nie podatków drogowych itp. Ludzie mili ale trzeba uważac i nieświecić bogactwem a na boczne uliczki sie niepchać. Turystom po zmierzchu czyli około 7mej wieczorem (rownik) odradzam włuczyć się nawet po centrum.
A poza centrum; biedniej:
Tak sprzedają kurczaki z tych prowizorycznych klatek.
Wytrzymalość kobiecych karków jest imponująca. No i ta czerwona ziemia-typowa dla Afryki.
Wybraliśmy sie nad ocean któregoś dnia na świerzą grilowaną rybę.
Za wstęp na plażę Oniru Beach płaciliśmy (łapówka lokalnym chłopakom, którzy tam rzadzą) okolo 3 funtów od osoby ale warto było ( muszle wielkości dłoni). A co do lokalnych Area Boys to miejscowi ktorzy tam wyrosli i wierzą że to ich ziemia i należy im płacić za np. budowę domu czy w tym przypadku wejście na plażę. I nie ma tu wyjątków wszyscy płacą bo nikt niechce kłopotów. Skóry nieżdzierają naszczeście.Dużo muzułmanów ale w połódniowej Nigerii przeważają chrześcijanie. Świniny-miesa niekupicie bo nikt tam tego nie je. Ziemniaków jak nasze też nie ma. Wołowina (widziałem woły z 2wu metrowymi rogami a są ponoć większe) oraz baranina i ryby to tam podstawa oraz kurczaki, ale bardziej jak nasze wiejskie kury, mieso ciemniejsze i twardsze niz nasze mięciutkie kurczaczki. Ryż i słodkie ziemniaki, inne niż te nasze w supermarketach oraz popularna yum yum (dla mnie za sucha) cos jak ziemniak tylko wielkie jak duże cukinie. Małe dzieci dostają do ręki kość z obiadu i gryzą godzinę albo dłuzej-zamiast słodyczy lub paprykę chilli. Co ciekawe w Nigerii nie ma Macdonalda.
Przysmakiem w Nigerii jest kozina, którą kupuje się żywą i zabija w domu/ogrodzie, jak u nas świnię. Kozina mi nieposmakowała.
Na bazarze (zabrakło mi czasu na dostanie się na drugi koniec miasta, zresztą też bardziej niebezpiecznie -kieszonkowcy itp.- bo miasto duże i na taką wyprawę schodzi cały dzień) można kupić dużo dziwnych rzeczy i żywności jak ślimaki giganty afrykańskie. Większe niż litrowy słoik, ponoć nie można ich oderwać np. od ściany gdy na niej pełzają, są też chętnie zjadane z grila, podobno drogie.
Żeby zobaczyć także coś poza miastem wybrałem się do Abeokouta Ogun State ( jakieś 100 km od Lagos) gdzie znajduje się Olumo Rock. Ma długo historię ja jej opisywać niebedę. W skrucie -pod wielkim kamieniem żyją od pokoleń (może 7 generacji) ludzie, którzy kiedys zbiegli tam chroniąc się przed wojną. Tak żyją tam do dziś. Jedna z babek ma ponoc 131 lat. Jest tam też drzewo do którego sie modlą i je wielbią miejscowi ludzie. Warto zobaczyć jako turystyczne miejsce bo takich jest niewiele w Nigerii.
Drzewo wielbione na tej skale. Być może nie widać ale bardzo wysokie.
Ogólnie Nigeria zrobiła na mnie duże wrażenie lecz jako turystyczne miejsce pewnie wybrałbym Tanzanie lub Kenię bo tam można zobaczyć safari. Czarny Ląd nabiera tu- w Nigerii-pełnego znaczenia bo to najliczniejszy kraj Afryki. Na koniec ciekawostka -Nollywood, druga największa fabryka filmowa po Bollywood (Indie) na świecie.
Comments
Post a Comment